Pod dwóch i pół tygodnia spędzonych w obrzydliwym szpitalu, będąc odizolowaną od rzeczywistości, każda banalna czynność jest dla mnie teraz piękna i fascynująca.
Gorąca herbata stała się spełnieniem marzeń, a przytulenie własnego kota powoduje najszczerszy uśmiech. Cudownie jest móc założyć coś innego niż legginsy i sweter, tak samo cieszy mnie użycie szminki.
Muszę przyznać, że czas tam spędzony zdecydowanie wpłynął na całą resztę mojego życia. Opuściłam budynek szpitala jako ktoś zupełnie inny niż się spodziewałam.
Wróciłam z tysiącem nowych pomysłów i nie mogę się doczekać, żeby zacząć w pełni korzystać z mojego "nowego życia" :)